Siema!
Wczoraj jednak nie byłam w kinie. Ani się nie uczyłam. I dziś, jak znam życie, też tego robić nie będę. No cóż, w końcu od czego są przerwy?
Dzisiaj w kościele bardzo głęboko rozmyślałam nad sensem życia... Oraz o tym co by było gdybym mieszkała w USA i miała mocny, ładny głos. Wyobrażałam sobie, że zakładam jakiś fajny rockowy zespolik. Że jestem sławna i udzielam wywiadów oraz rozdaję autografy... A potem... Potem, jak już będę wąchać kwiatki od spodu, ludzie nadal będą mnie pamiętać i wspominać jako ikonę tej muzyki (normalnie jak The Beatles xD). No i skończyło się na tym, że nic nie zapamiętałam. Zdarza się...
No to papa!
fajny post :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie - dziś pojawi się nowy post :)